"Mała dziewczynka siedzi w
piaskownicy. Bawi się foremkami, robi babki z piasku. Na ławce nieopodal siedzi
jej mama, obserwuje każdy jej ruch. Nagle do kobiety na ławce dołączyła inna
kobieta która przyszła tu z małym chłopczykiem. Opadła na ławkę, odstawiając
mały rowerek na bok i pogrążając się w rozmowie z sąsiadką, a chłopiec żwawo
ruszył w stronę piaskownicy gdzie z uśmiechem przywitał dziewczynkę. Gdy ta,
budowała swoje zamki, on jeździł po piaskownicy dużą, zabawkową wywrotką. Gdy
mała tylko ją zauważyła, nie odwracała od niej wzroku. Po chwili chłopczyk
podszedł do niej, spoglądając na nią z uśmiechem.
- Chcesz się pobawić ciężarówką? -
odparł.
Dziewczynka zawstydzona z początku jego
obecnością nic nie mówiła. Jednak po chwili chłopczyk wsunął jej sznurek
wywrotki do ręki a ona uśmiechnęła się. I tak oto za każdym razem gdy się
spotykali, bawili się godzinami, aż ich matki musiały rozłączać ich w histerii.
"
Dziewczyna ślepo wpatrywała się w
kalendarz. Za tydzień miały być jej osiemnaste urodziny. Jakoś nie za
specjalnie się z nich cieszyła, gdyż jej matka szykowała wielką rodzinną fete.
Nie należała do prorodzinnych osób. Wręcz przeciwnie, nienawidziła takich
spotkań. Dlatego wcale nie cieszyły jej nadchodzące urodziny. Poza tym.. Znów
pogrążała się we wspomnieniach. Brakowało jej kogoś. Brakowało jej przyjaciela.
Tego, z którym od dzieciństwa spędzała każdą wolną chwile. Nie spuszczali się z
oczu, chodzili do tych samych szkół, ich rodzice byli dobrymi znajomymi. Dwa
lata temu wyjechali, spełniać jego marzenia. Dziewczyna była na niego wściekła.
Mieli wspólne marzenia, mieli razem je spełniać, a on zostawił ją samą. Zawsze
obiecywał jej że wkroczą razem w pełnoletniość. Wcale się na to nie
zapowiadało. Zirytowana dziewczyna schowała kalendarz do szafki i podeszła do
okna, przeciągając się leniwie. Grube płatki śniegu leciały z impetem z nieba.
Biały krajobraz nadawał okolicy wyjątkowy urok. Hannah odeszła od okna i
podeszła do szafy. Wyjęła z niej czarne rurki, czarną koszulkę i ruszyła w
stronę łazienki. Wzięła prysznic, umyła zęby, uczesała sie, umalowała i ubrała
po czym wyszła z łazienki i ruszyła w stronę kuchni z której dochodziły już
dźwięki porannej krzątaniny jej matki.
- Co zjesz na śniadanie? - odparła matka,
a kąciki jej ust uniosły się delikatnie ku górze.
- Obojętnie mamo, co zrobisz to zjem,
przecież wiesz.. - westchnęła dziewczyna, nalewając do szklanki sok po czym
usiadła przy stole.
- Coś Ty taka niemrawa? - spojrzała na
dziewczynę zdziwiona kobieta i zaczęła robić kanapki. - Za tydzień urodziny,
nie powinnaś się cieszyć?
- Ta, jakby bylo z czego.. - pokręciła
głową.
- Wkraczasz w dorosłość, to duża rzecz,
nie sądzisz? - zaczęła kłaść kanapki na talerzu.
- Mamo, jeśli ma się z kim i po co
świętować, to się świętuje. A jak nie, to po co to całe zamieszanie.. -
westchnęła.
- Oj Hannah. - podsunęła dziewczynie
talerz pod nos i usiadla naprzeciwko niej. - Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Tylko nie mów że kupiłaś mi jakąś
sukienkę na sobote, błagam Cię. - odparła, krzywiąc się lekko po czym wzięła
jedną kanapkę i zaczęła ją powoli jeść.
- Daj mi powiedzieć. - kobieta
uśmiechnęła się ciepło. - Na Twoje urodziny przyjadą goście specjalni.
Zdezorientowana dziewczyna posłała matce
pytające spojrzenie, konsumując dalej.
- Przyjedzie Jane z rodziną.
Na samo słowo Jane, dziewczyna
zakrztusiła się kanapką. Matka, podbiegła do niej i zaczęła klepać ją po
plecach. Po chwili, dziewczyna złapała już normalny oddech i spojrzała
zszokowana na matkę.
- Żartujesz, prawda? - odparła dziewczyna
biorąc głębokie oddechy i wgapiając się zdezorienotwanie w rodzicielkę.
- Nie, nie żartuję. Nie strasz mnie tak.
- odparła kręcąc głową i wróciła na swoje miejsce. - Dzwoniła dziś rano,
stwierdziła że nie mogli by odpuścić takiego święta.
- Boże.. - odparła cicho dziewczyna i
odsunęła talerz. - Mamo, odechciało mi się jeść, idę się przejść. -odeszła od
stołu, nadal jakby oszołomiona. Założyła kurtkę, kozaki, beret i rękawiczki po
czym wyszła z domu. Powoli docierało do niej to co przed chwilą oświadczyła jej
matka. Miała przyjechać Jane. Z rodziną. R o d z i n ą. Czyli z nim? Czy to
możliwe? Przecież jest ciągle w trasie, zapomniał o jej istnieniu..
S o b o t a . Dzień sądu.
Biegała po domu niczym oszalała. Wszystko
szło nie po jej myśli, w dodatku podwójne zdenerwowanie zapewniała jego możliwa
obecność. Zdążyła pokłócić się z matką, oczywiście o szpilki. Nie miała zamiaru
zakładać ani ich, ani sukienki. Wiedziała że nie może wyglądać jak na co dzień
ale sukienki nie leżały w jej naturze. Założyła bordową luźną koszule, kochane
rurki i buty na lekkim obcasie. Włosy zakręciła, makijaż zrobiła i razem z
matką wyruszyły w stronę wynajętego klubu.
Na miejscu czekały już wszystkie
zaproszone osoby. Przyjaciele, rodzina, oboje mieli wydzielone osobne sekcje.
Po przywitaniu się z przyjaciółmi, dziewczyna wyruszyła w stronę sekcji
rodzinnej, w poszukiwaniu Jane i jej rodziny. Jane znalazła, tyle że z mężem, a
nie tego oczekiwała. Zrezygnowana dziewczyna wróciła do sekcji przyjaciół gdzie
zaczęła się zabawa na dobre. Wszyscy świetnie się bawili, jednak dziewczynie
ciężko było ukryć rozczarowanie. Ukrywała je w kolejnych kieliszkach wódki, z
każdym kolejnym, kłąb myśli w jej głowie zwiększał się kilkakrotnie. Było już
późno, rodzina zebrała się kilka godzin wcześniej, dziewczyna została ze
znajomymi, z którymi razem podbijała parkiet. Północ już dawno minęła. Tak,
miała 18 lat i nie była w stanie tego odwrócić. Z jednej strony cieszył ją fakt
pełnoletniości, z drugiej zaś ogrom obowiązków który się z nią wiązał był
dostatecznie odpychający. Nad ranem, dziewczyna dostatecznie znokautowana już
zabawą, pożegnała się z przyjaciółmi i wszyscy się rozeszli. Ktoś chciał ją
nawet odwieźć, jednak podziękowała, chciała się przejść, ochłonąć. Nie był to
zbyt dobry pomysł, zważając na to że musiała wracać z klubu który nie był zbyt
blisko jej domu w czółenkach, na kilku stopniowym mrozie. Taki spacer był dla
niej darmową izbą wytrzeźwień bo gdy zbliżała się już do swojej dzielnicy,
czuła że alkohol wyparował z jej organizmu wraz z dobrym samopoczuciem.
Otworzyła bramę i weszła na podwórko. To co ujrzała, przeszło jej oczekiwania
po dzisiejszej nocy.
_____________________________________________________________
i oto wracam z kolejnym opowiadaniem. w sumie nie przedstawiłam jeszcze bohaterów, ale zrobię to w następnej notce. hiohiohio, kolejne opowiadanie czas zacząć, dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz