sobota, 22 grudnia 2012

I.


"Mała dziewczynka siedzi w piaskownicy. Bawi się foremkami, robi babki z piasku. Na ławce nieopodal siedzi jej mama, obserwuje każdy jej ruch. Nagle do kobiety na ławce dołączyła inna kobieta która przyszła tu z małym chłopczykiem. Opadła na ławkę, odstawiając mały rowerek na bok i pogrążając się w rozmowie z sąsiadką, a chłopiec żwawo ruszył w stronę piaskownicy gdzie z uśmiechem przywitał dziewczynkę. Gdy ta, budowała swoje zamki, on jeździł po piaskownicy dużą, zabawkową wywrotką. Gdy mała tylko ją zauważyła, nie odwracała od niej wzroku. Po chwili chłopczyk podszedł do niej, spoglądając na nią z uśmiechem.
- Chcesz się pobawić ciężarówką? - odparł.
Dziewczynka zawstydzona z początku jego obecnością nic nie mówiła. Jednak po chwili chłopczyk wsunął jej sznurek wywrotki do ręki a ona uśmiechnęła się. I tak oto za każdym razem gdy się spotykali, bawili się godzinami, aż ich matki musiały rozłączać ich w histerii. "
Dziewczyna ślepo wpatrywała się w kalendarz. Za tydzień miały być jej osiemnaste urodziny. Jakoś nie za specjalnie się z nich cieszyła, gdyż jej matka szykowała wielką rodzinną fete. Nie należała do prorodzinnych osób. Wręcz przeciwnie, nienawidziła takich spotkań. Dlatego wcale nie cieszyły jej nadchodzące urodziny. Poza tym.. Znów pogrążała się we wspomnieniach. Brakowało jej kogoś. Brakowało jej przyjaciela. Tego, z którym od dzieciństwa spędzała każdą wolną chwile. Nie spuszczali się z oczu, chodzili do tych samych szkół, ich rodzice byli dobrymi znajomymi. Dwa lata temu wyjechali, spełniać jego marzenia. Dziewczyna była na niego wściekła. Mieli wspólne marzenia, mieli razem je spełniać, a on zostawił ją samą. Zawsze obiecywał jej że wkroczą razem w pełnoletniość. Wcale się na to nie zapowiadało. Zirytowana dziewczyna schowała kalendarz do szafki i podeszła do okna, przeciągając się leniwie. Grube płatki śniegu leciały z impetem z nieba. Biały krajobraz nadawał okolicy wyjątkowy urok. Hannah odeszła od okna i podeszła do szafy. Wyjęła z niej czarne rurki, czarną koszulkę i ruszyła w stronę łazienki. Wzięła prysznic, umyła zęby, uczesała sie, umalowała i ubrała po czym wyszła z łazienki i ruszyła w stronę kuchni z której dochodziły już dźwięki porannej krzątaniny jej matki.
- Co zjesz na śniadanie? - odparła matka, a kąciki jej ust uniosły się delikatnie ku górze.
- Obojętnie mamo, co zrobisz to zjem, przecież wiesz.. - westchnęła dziewczyna, nalewając do szklanki sok po czym usiadła przy stole.
- Coś Ty taka niemrawa? - spojrzała na dziewczynę zdziwiona kobieta i zaczęła robić kanapki. - Za tydzień urodziny, nie powinnaś się cieszyć?
- Ta, jakby bylo z czego.. - pokręciła głową.
- Wkraczasz w dorosłość, to duża rzecz, nie sądzisz? - zaczęła kłaść kanapki na talerzu.
- Mamo, jeśli ma się z kim i po co świętować, to się świętuje. A jak nie, to po co to całe zamieszanie.. - westchnęła.
- Oj Hannah. - podsunęła dziewczynie talerz pod nos i usiadla naprzeciwko niej. - Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Tylko nie mów że kupiłaś mi jakąś sukienkę na sobote, błagam Cię. - odparła, krzywiąc się lekko po czym wzięła jedną kanapkę i zaczęła ją powoli jeść.
- Daj mi powiedzieć. - kobieta uśmiechnęła się ciepło. - Na Twoje urodziny przyjadą goście specjalni.
Zdezorientowana dziewczyna posłała matce pytające spojrzenie, konsumując dalej.
- Przyjedzie Jane z rodziną.
Na samo słowo Jane, dziewczyna zakrztusiła się kanapką. Matka, podbiegła do niej i zaczęła klepać ją po plecach. Po chwili, dziewczyna złapała już normalny oddech i spojrzała zszokowana na matkę.
- Żartujesz, prawda? - odparła dziewczyna biorąc głębokie oddechy i wgapiając się zdezorienotwanie w rodzicielkę.
- Nie, nie żartuję. Nie strasz mnie tak. - odparła kręcąc głową i wróciła na swoje miejsce. - Dzwoniła dziś rano, stwierdziła że nie mogli by odpuścić takiego święta.
- Boże.. - odparła cicho dziewczyna i odsunęła talerz. - Mamo, odechciało mi się jeść, idę się przejść. -odeszła od stołu, nadal jakby oszołomiona. Założyła kurtkę, kozaki, beret i rękawiczki po czym wyszła z domu. Powoli docierało do niej to co przed chwilą oświadczyła jej matka. Miała przyjechać Jane. Z rodziną. R o d z i n ą. Czyli z nim? Czy to możliwe? Przecież jest ciągle w trasie, zapomniał o jej istnieniu..
S o b o t a . Dzień sądu.
Biegała po domu niczym oszalała. Wszystko szło nie po jej myśli, w dodatku podwójne zdenerwowanie zapewniała jego możliwa obecność. Zdążyła pokłócić się z matką, oczywiście o szpilki. Nie miała zamiaru zakładać ani ich, ani sukienki. Wiedziała że nie może wyglądać jak na co dzień ale sukienki nie leżały w jej naturze. Założyła bordową luźną koszule, kochane rurki i buty na lekkim obcasie. Włosy zakręciła, makijaż zrobiła i razem z matką wyruszyły w stronę wynajętego klubu.
Na miejscu czekały już wszystkie zaproszone osoby. Przyjaciele, rodzina, oboje mieli wydzielone osobne sekcje. Po przywitaniu się z przyjaciółmi, dziewczyna wyruszyła w stronę sekcji rodzinnej, w poszukiwaniu Jane i jej rodziny. Jane znalazła, tyle że z mężem, a nie tego oczekiwała. Zrezygnowana dziewczyna wróciła do sekcji przyjaciół gdzie zaczęła się zabawa na dobre. Wszyscy świetnie się bawili, jednak dziewczynie ciężko było ukryć rozczarowanie. Ukrywała je w kolejnych kieliszkach wódki, z każdym kolejnym, kłąb myśli w jej głowie zwiększał się kilkakrotnie. Było już późno, rodzina zebrała się kilka godzin wcześniej, dziewczyna została ze znajomymi, z którymi razem podbijała parkiet. Północ już dawno minęła. Tak, miała 18 lat i nie była w stanie tego odwrócić. Z jednej strony cieszył ją fakt pełnoletniości, z drugiej zaś ogrom obowiązków który się z nią wiązał był dostatecznie odpychający. Nad ranem, dziewczyna dostatecznie znokautowana już zabawą, pożegnała się z przyjaciółmi i wszyscy się rozeszli. Ktoś chciał ją nawet odwieźć, jednak podziękowała, chciała się przejść, ochłonąć. Nie był to zbyt dobry pomysł, zważając na to że musiała wracać z klubu który nie był zbyt blisko jej domu w czółenkach, na kilku stopniowym mrozie. Taki spacer był dla niej darmową izbą wytrzeźwień bo gdy zbliżała się już do swojej dzielnicy, czuła że alkohol wyparował z jej organizmu wraz z dobrym samopoczuciem. Otworzyła bramę i weszła na podwórko. To co ujrzała, przeszło jej oczekiwania po dzisiejszej nocy.
_____________________________________________________________
i oto wracam z kolejnym opowiadaniem. w sumie nie przedstawiłam jeszcze bohaterów, ale zrobię to w następnej notce. hiohiohio, kolejne opowiadanie czas zacząć, dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz